Info
Ten blog rowerowy prowadzi puchaty z miasteczka Gdynia. Mam przejechane 17667.03 kilometrów w tym 8096.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.35 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Lipiec4 - 5
- 2013, Maj1 - 0
- 2013, Kwiecień1 - 0
- 2013, Styczeń1 - 0
- 2012, Sierpień19 - 5
- 2012, Lipiec16 - 32
- 2012, Czerwiec15 - 58
- 2012, Maj25 - 60
- 2012, Kwiecień16 - 37
- 2012, Marzec18 - 32
- 2011, Październik10 - 26
- 2011, Wrzesień16 - 41
- 2011, Sierpień17 - 30
- 2011, Lipiec21 - 29
- 2011, Czerwiec14 - 62
- 2011, Maj21 - 64
- 2011, Kwiecień22 - 61
- 2011, Marzec17 - 49
- 2011, Luty5 - 8
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Grudzień6 - 6
- 2010, Listopad6 - 0
- 2010, Październik18 - 5
- 2010, Wrzesień19 - 0
- 2010, Sierpień14 - 0
- 2010, Lipiec21 - 0
- 2010, Czerwiec20 - 3
- 2010, Maj1 - 0
- 2010, Kwiecień8 - 0
- 2010, Marzec7 - 2
- 2009, Listopad4 - 0
- 2009, Październik6 - 0
- 2009, Wrzesień14 - 0
- 2009, Sierpień11 - 5
- 2009, Lipiec19 - 0
- 2009, Czerwiec19 - 1
- 2009, Maj7 - 0
- 2009, Kwiecień8 - 0
Dane wyjazdu:
70.00 km
10.00 km teren
04:00 h
17.50 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
O jeden most za daleko...
Niedziela, 21 marca 2010 · dodano: 21.03.2010 | Komentarze 0
Dzisiaj wraz z Michałem na dobre otworzyłem swój sezon rowerowy. Wyjazd zapowiadał się ciekawie. Mieliśmy utopić marzannę zrzucając ją z mostu w Rutkach. Spotkaliśmy się więc w Kielnie skąd wzięliśmy azymut na Żukowo (azymut ponieważ nieopacznie zjechaliśmy z asfaltów aby po chwili zakopać się w błocie i mokrym śniegu. Michał po przepracowanej mocno zimie jest w formie wyśmienitej. Robił podjazdy po błocie takie, po których mi było ciężko wpychać rower. Ja jak ten niedźwiedź w gawrze - przezimowałem nie ruszając palcem - w skutek tego formy nie ma. Dramat! Ale odbuduje się, kurdebalans:) W Żukowie zatrzymaliśmy się na dłużej by poczekać na Maxa. Dotarli w końcu wraz z Marzeną. Z Żukowa do Rutek już było niedaleko, niestety od tamtej chwili cały czas padało. Na most dotarłem jeszcze w jako takiej formie.Po godzinie oczekiwania dotarła reszta grupy pod wezwaniem RWM. Powrót jedynie z Michałem, bo reszta wybrała kierunek na Gdańsk. I na powrocie poległem - deszcz, wychłodzenie (oziembiło się wyraźnie) i porywisty wiatr sprawiły, że w Czeczewie mój leniwy i ciężki organizm powiedział dość. Poczekaliśmy na przystanku PKS na mój transport do domu a Michał pojechał dalej by zrobić zaplanowane na dzisiaj 250 kilometrów o czym zapewne przekonamy się niedługo tutaj.
Kategoria mieszany